poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Ręka mistrza

   Kalectwo oraz utrata równowagi psychicznej to rzeczy, jakich nikt nie życzyłby nawet największemu wrogowi. Wielu z nas nie wyobraża sobie życia, jako osoba niepełnosprawna fizycznie czy też umysłowo. Jednak wypadki się zdarzają, a ludzie muszą sobie radzić z ich skutkami. Taką właśnie osobą jest główny bohater „Ręki mistrza”, kolejnej zaskakującej powieści Stephena Kinga. Po raz kolejny pisarz stworzył nie tylko rewelacyjny horror, ale także doskonałą powieść psychologiczną.

   Edgar Freemantle wiódł spokojne, przyzwoite życie. Miał kochającą żonę i wspaniałą córkę. Wszystko jednak się rozpadło po tym, kiedy mężczyzna uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu, przez który stracił swoją rękę. Dodatkowo ucierpiała także jego psychika: często napadają go niekontrolowane napady szału. Obawiając się o zdrowie swojej rodziny mężczyzna postanawia opuścić bliskich i zamieszkać na Duma Key, pięknej a zarazem odludnej wyspie, której właścicielką jest wiekowa dama Elizabeth Eastlake.

„Bądź odważny. Nie obawiaj się rysować tego, co ukryte. Nikt nie powiedział, że sztuka musi być zawsze jak zefir, czasami sztuka to huragan. Ale nawet wtedy nie wolno ci ulec wahaniu, musisz trzymać kurs.”

   Samotność kojąco działa na Edgara. W pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że obudziła się w nim nowa pasja: jedyne, czego pragnie, to malowanie. Tworzy coraz to bardziej zaskakujące dzieła. Po pewnym czasie jego własna twórczość zaczyna w nim jednak budzić niepokój. Zastaje ukończone obrazy, mimo iż nie pamięta, że sam je skończył. Zamiast tego u mężczyzny coraz częściej pojawiają się luki w pamięci oraz fantomowy ból w nieistniejącej ręce. Obrazy Edgara stają się coraz bardziej doskonałe i przerażające zarazem. Na jaw wychodzą także tragiczne losy rodziny Eastlake’ów mieszkających niedaleko bohatera. Wkrótce okazuje się, że obrazy kryją w sobie niezwykłą moc, a Edgar nie potrafi już panować nad swoim nowym talentem.

„Bo sztuka to magia, a magia nie zawsze jest biała.”

   Uważam, że „Ręka mistrza” to jedna z najbardziej udanych powieści Kinga. Pojawia się pierwszoosobowa narracja, co pomaga czytelnikowi lepiej zrozumieć różne zachowania głównego bohatera. Podczas czytania książki targały mną różne uczucia. Czułam ciarki na całym ciele podczas opisów nagłych wybuchów złości Edgara. Im bardziej obraźliwe i straszne były jego słowa, tym większą ulgę czuł bohater. Jednakże szczegółowe opisy powodu jego zachowań pozwalały czytelnikowi bardziej utożsamić się z mężczyzną, a z czasem nawet go zrozumieć.

„Ale mój słowotok najbardziej napędzała czysta, szczera ulga. Czułem się tak, jakbym wyciskał jad z rany po ukąszeniu węża.”

   Akcja powieści jest poprzeplatana kilkustronicowymi wtrąceniami o tytułowanymi „Jak powstaje obraz”. Początkowo nie zwracają one zbytnio naszej uwagi. Stephen nie pozwala nam ich zrozumieć zbyt szybko. Dopiero kiedy opowieść nabiera tempa pisarz pozwala nam próbować dopasować zawarte we wtrąceniach na pozór nieistotne słowa. Czytelnik sam odkrywa w nich drugie dno.

   Przyznam, że książkę czytałam dosyć dawno, ale dobre wspomnienia po niej pozostały do dziś. Przeglądając powieść natrafiłam na dużo interesujących cytatów, których postanowiłam jednak nie zamieszczać, ponieważ wymagałyby sporej cenzury. Nasz kochany Stephen jak zwykle nie stroni od wulgaryzmów, co jednak nie przeszkadza podczas czytania. Wręcz przeciwnie- sytuacje między bohaterami zyskują na wiarygodności. To jest właśnie powód, dla którego bardzo chętnie sięgam po literaturę Kinga: potrafi wpleść niebanalną historię z wątkami fantastyki w bardzo realistyczny świat. Nie wyidealizowany, lecz prawdziwy.

   Podsumowując, powieść na pewno jest warta polecenia. Stephen po raz kolejny stworzył dzieło, które pozostanie w pamięci ludzi na bardzo długo. Nie podał czytelnikowi wszystkiego „na tacy”, kazał mu szukać i domyślać się, skłonił do refleksji. Myślę, że właśnie na tym polega fenomen tego pisarza. Zmusza czytelnika do myślenia. Zastawia na niego pułapkę: od książki nie można się oderwać, a czytanie jej wieczorem, podczas gdy wszyscy w domu już śpią, nie jest dobrym pomysłem. Przecież nie bez powodu Stephen King jest zwany mistrzem horroru.

„Pamiętaj, że prawda tkwi w szczegółach. Niezależnie od tego, jak postrzegasz otaczający cię świat, niezależnie od artystycznego stylu wypowiedzi, który ów świat ci dyktuje-prawda tkwi w szczegółach. Oczywiście, w szczegółach siedzi także diabeł-wszyscy to mówią-ale być może „prawda” i „diabeł” to dwie nazwy tej samej rzeczy. Wiesz co? To całkiem możliwe.”

Autor: Stephen King
Tytuł oryginalny: Duma Key
Przekład: Michał Juszkiewicz
Liczba stron: 637
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Moja ocena: 9/10

5 komentarzy:

  1. Książka mi się bardzo podobała. King dowiódł nią, że jest prawdziwym królem grozy. Genialna fabuła oraz klimat. Również polecam i całkowicie zgadzam się z recenzją :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie klimaty! :D Z chęcią sięgnę po tę książkę i nie odstraszy mnie nawet ilość stron ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam ją dziś w antykwariacie, ale zabrakło mi kasiory:(

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozycja godna polecenia, King w szczytowej formie.

    OdpowiedzUsuń